niedziela, 27 grudnia 2009

Ludzie listy piszą cz.12

Dostałem to wczoraj jako komentarz do postu Muka z września tego roku. Bardzo dziękuję Leszkowi, bo takie cenne uzupełnienia sprawiają że, ten blog staje się bardziej wartościowy.

Prawdziwa cnota krytyk się nie boi, rzekł był klasyk. żeby jeszcze krytyk wiedział co pisze i o czym pisze.... Jako uczestnik fenomenu p.t "marilyn monroe" śmiem twierdzić, że było to zjawisko absolutnie wyjątkowe wśród podmiotów występujących na krajowych scenach. było bowiem miksturą niewiarygodnie odmiennych osobowości i gustów muzycznych, co pewnie spowodowało, że grupa była, niestety, efemerydą. dominantą kompozycji zespołu była MELODIA, rzecz abstrakcyjna dla większości polskich wykonawców niezależnych z lat 80-tych. my słuchaliśmy pilnie tego co robił w połowie lat 80-tych "clash", jak ewoluował "new order", wiedzieliśmy co robi "steel pulse", "black uhuru", ale też wiedzieliśmy kto to był "the who" lub na przykład "satchmo". inspiracją dla nas była teraźniejszość lat 80-tych, ale i tradycja lat 50-tych, czy 60-tych.

wiedzieliśmy, że zasadniczą różnicą pomiędzy PIOSENKAMI stąd a PIOSENKAMI stamtąd był brak melodii. piosenki beatlesów, the who, aswad, grace jones, the clash, the untouchtables, the curiosity killed the cat, the soft cell, daf, trio, everything but the girl itd, itp, to były melodie, które powodowały, że nie musisiałeś rozumieć słów, znać języka, ale chwytałeś i pamiętałeś kawałek. u nas w polszcze zakładało się, że ładna melodia jest synonimem komercji...

wracając do recenzji:
okładkę zrobił k.w.(kuba wojewódzki) bez zgody zespołu. my przesłaliśmy do firmy, w której pracował k.w. projekty wykonane przez dzieci z ogniska plastycznego w gdyni orłowie. przepiękne obrazki, mam nadzieję, że kiedyś pojawią się jako okładka wydawnictwa.
brzmienie: cóż, jarogniew milewski przyuczał się na nas do zawodu. z liroyem już poszło mu lepiej.
na kung fu fighting śpiewał krzysiek cybulski z gdyńskiego zespołu "hector". to, że krytyk nie usłyszał różnicy w barwie głosu może jedynie świadczyć o jego kwalifikacjach.
w numerze "szkocki" miał zaśpiewać bob geldof, ale niestety na drodze stanął jego agent. bob był wystarczająco pijany, żeby się dać wyciągnąć z kasyna w sopocie na wódkę w gdyni. ale agent był trzeźwy jak szkło. zostały chórki, śpiewane słabym angielskim przez virginię woolf rodem z edynburga. no tak, ona szkotka, z angielskim pewnie była na bakier programowo...
a wierszyk "lubię deszcz", to tekst piosenki z lat 60-tych o tym właśnie tytule. namysłowskiego to była piosenka. a śpiewał ją taki człowiek z gdyni, z naszego miasta, w głębokich czasach komuny, pod skrzydłami pana franciszka walickiego i pod pseudonimem marek tarnowski. taki nasz hołd miastu, ludziom, czasom. to dzięki nim w garażu na kwidzyńskiej mogliśmy robić to wszystko co robiliśmy.

z pozdrowieniami,
slazyk
leszek@textilehouse.pl

środa, 23 grudnia 2009

Święta


Pachnącej choinki,
na stole wódki i szynki,
Wesołych kolędników,
podarków bez liku,
Sexu na śniegu,
mniej życia w biegu,
Dużego bałwana,
zabawy do rana.
tego życzy Wam
Kierownik tego zamieszania.

niedziela, 20 grudnia 2009

Reuploads 3

Ponieważ mamy okres przedświąteczny, a co się z tym wiąże, mniej czasu na blogowanie, więcej na leniuchowanie, postanowiłem że już do końca roku nie będzie nowych postów. Ale jak to było w zeszłym roku będę spełniał (w miarę oczywiście możliwości) Wasze prośby i ponownie wrzucał rzecz które były już na blogu i które z różnych przyczyn są już niedostępne. Jak co niektórzy zauważyli w ciągu roku takich próśb nie spełniam, (nawet czasami nie odpowiadam na takie maile, za co przepraszam) tak więc macie okazję uzyskanie tego czego poszukujecie. A ha, na maile o hasło też nie odpowiadam, bo hasło jest na czerwono na głównej stronie. To dzisiaj byłoby na tyle, piszcie a św. Mikołaj podeśle Wam prezenty w miarę jego możliwości.


Dla Tomka

Young Power




http://rapidshare.com/files/323483921/Young_Power.rar



Dla Andrzeja

Apogeum - Utwory nieznane

http://rapidshare.com/files/326574552/Apogeum.rar



Dla Amonima

Złota dziesiątka VIII O.M.P.P (Wrocław 84)



http://rapidshare.com/files/328865689/VIII_O.M.P.P.rar

środa, 16 grudnia 2009

Ludzie listy piszą cz.11

Cześć Piotr!

Natknąłem się w necie na Twojego bloga szukając wiadomości o ludziach z którymi kiedyś się przyjaźniłem, grałem lub znałem. I mile zaskoczyła mnie Twoja stronka. To super że wpadłeś na pomysł aby te wszystkie kapele w jakimś sensie wciaż "żyły".
Ja mam na imię Tomasz Unrat i grałem w wielu trojmiejskich kapelach...miedzy innymi Call System, Oczi Cziorne, No Limits oraz Blenders. Los tak chciał że w 1992 roku wyjechałem do USA. Pasja do muzyki jednak jest tak silna że wciąż jestem aktywny muzycznie......i posiadam mam nadzieje jakieś wiadomości które może pomogłyby zaktualizować w jakims stopniu Twojego bloga.

Pozdrawiam z Nowego Jorku i czekam na odpowiedź.
Tomasz Unrat

Ps;
Podaje rowniez namiary na mnie..
www.myspace.com/tomaszunrat
www.myspace.com/projectapteka


Witaj Tomasz !!!

Wielkie dzięki za maila . Cieszę się że podoba Ci się mój blog. Ciągnę go już prawie trzy lata i nawet nie wiem kiedy, a zebrała się tam pokaźna ilość muzyki. Na początku miał to być blog z tym co lubię ale z czasem przekształcił się w miejsce gdzie można znaleźć ciekawe czasami nigdzie niepublikowane rzeczy. Ostatnio dużo muzyki otrzymuje od czytelników. Podrzucają linki do płyt które lubią albo które mają w swoich zbiorach a wiedzą że to już unikaty. Ja po prostu staram się przedłużyć życie takim rzeczą. Ot, mam takie hobby, albo jak mówi moja żona, bzika.
Bardzo mnie zainteresowała informacja, że nagaliście płytę z Projekt Apteka. Gdzie to można kupić ? A ha, a czy Kodym nie wytoczy Wam sprawy o nazwę grupy, hahaha. Posłuchałbym tego z miłą chęcią ale również służę promocją jeśli jesteście zainteresowani. Dziennie odwiedza mnie okoła 500 osób a więc nie tak mało.
A przy okazji jeśli masz jakieś stare niepublikowane materiały grup w których grywałeś i chciałbyś to ocalić od zapomnienia to również służę pomocą .

pozdrawiam piotrK


Cześć Piter!

Dzięki Wielkie za odpis!!
Oczywiście posiadam jakież archiwalne nagrania bandów z którymi w jakiś spsób byłem lub jestem zwiazany. Z Januszem Sokołowskim zwanym 'pierzastym" nagrywamy własnie pierwsze numery na płytkę. Ponieważ on bardzo dużo komponował z Jędrkiem dla Aptekarzy, to uważa się że ich piosenki są wspólne i z tego co wiem nie grozi nam raczej żaden proces. Ja nie zawiesiłem jeszcze pałek na kołki...i gram dość intensywnie w paru projektach.
Jeden z nich to Apteka Project, drugi to moja kapela metalowa Raggedy z która grałem na Przystanku Woodstock w Polsce w 2004 roku. Trzeci projekt to płyta z moim przyjacielem z Kanady.......też w trakcie mixu...poświęcona pamięci Tadeusza Nalepy. W nagraniach wzięli udział super polscy muzycy którzy przebywają obecnie w USA...np Jerzy Piotrowski perkusista legenda Oczywiście próbki zaraz Ci prześle ...projekt się nazywa Roman Lajkosz and Friends-Tribute to Tadeusz Nalepa. Właśnie powoli będziemy szukali uczciwego wydawcy w Polsce i byłoby nam super miło jeżeli znajdziesz chwilkę czasu i chęci na promocje tych projektów ....

Pozdrawiam i wysyłam toszeczkę materiałów.
Tomasz Unrat

Ps:
Wiem, że Call System wciąż gra.
Mają swoją stronkę
http://www.callsystem.kum.pl/
Blendersi też grają.
Oczi Cziorne raczje mają przerwę... ale jestem z dziewczynami w kontakcie.
No Limits też coś pogrywa więc "stara gwardia" coś robi muzycznie.:)

Witaj Tomek !!!

Skleciłem posta z naszych e-maili i dorzuciłem do tego utwory które mi podesłałeś. Zapraszam na blog.Roman ma głos niesamowicie podobny do Nalepy, nigdy bym nie zgadł że to nie Nalepa.Kto oprócz niego ,Ciebie i Jerzego Piotrowskiego udzielał się na tej płycie?Przeczytałem również że w Blendersach zastąpił Cię Tomasz Łosowski. Miałem okazję niedawno oglądać koncert PIR2 (Łosowski,Raduli,Pilichowski)w Muzycznej Owczarni w Pieninach gdzie wszyscy trzej prowadzą warsztaty dla młodych muzyków. Fajne miejsce ,stara owczarnia przeniesiona z gór , miejsca dla jakiś 50 osób. Bardzo kameralnie .Wracając do Waszej muzy, mam nadzieję że znajdziecie wydawcę w Polsce i płyta dobrze się sprzeda. Pieniędzy z tego nie będzie ale satysfakcja napewno.Tak się zastanawiałem dlaczego taki wzięty perkusista jak Jerzy Piotrowski wyjechał do USA, co on tam porabia(oczywiście oprócz grania)

pozdrawiam Was wszystkich serdecznie piotrK

Siema Piotr!!!

A to mile zaskoczenie, ze zamieścileś posta na swoim blogu!!! WIELKIE DZIEKI!! Oczywiście, że zaraz luknę na bloga!! Z Romanem to wogóle bardzo ciekawa historia. Graliśmy kiedyś koncert w Stanach i poznaliśmy palkera który grał z śp+Tadeuszem. Odstąpiłem mu parę kawałków aby sobie zagrał. Romek dał mu demówke którą on puścił będąc już w Polsce Nalepie. Sam Nalepa nie mógł uwierzyć , że ktoś ma taki podobny treb głosu do niego. Spiew i granie Romana tak mu się spodobało że zaprosił Romana do siebie na chatę. Roman z Toronto poleciał do Nalepy... zaprzyjaźnili się... w zalaczniku może dołącze foto z tego spotkania jak pili razem wódeczkę. Potem Tadeusz niestety zmarł.... i Romek postanowił oddać MU hołd nagrywając płytę poświęcona pamięci Tadeusza Nalepy. Niestety życie niesie niespodzianki..... Romek po zakończeniu nagrywania wokali po polsku i dokończeniu swoich partii gitar... w marcu jadąc na lotnisko aby odebrać swojego kolegę który wracał z trasy koncertowej, w czasie drogi prowadząc samochód dostał silnego wylewu.......a mieliśmy wynajęte studio nagraniowe ... bo w planach było nagrywanie wersji anglojęzycznej oraz ukraińskiej.........Niestety do dnia dzisiejszego czekamy na powrót Romka do zdrowia. Rehabilitacja przebiega bardzo pomyślnie i można nazwać cudem to... że Romek znowu powoli łapie za "wioslo". Po nowym roku ruszamy z próbami i koncertami... i nie widzę innego zakończenia jak HAPPY END!!......To tak w skrócie opisałem Ci historię... myśle że ciekawą .... Może przy okazji wydania tej plyty w Polsce znajdzie się miejsce na takie wlasnie historie na Twoim blogu.


Ps
Faktycznie po moim wyjeździe w Blendersach zastąpil mnie T. Losowski. Jak znajdę swoje archiwum to napewno podrzucę Ci parę ciekawych kawałków kapel w których miałem przyjemność grywać.... tak poprostu prywatnie dla Ciebie do odsluchania.....jeśli oczywiście jesteś tym zainteresowany.
Pozdrawiam Cie Piter!!!

Tomek Unrat

Ps;
Obiecuję że świerzy i cieplutki egzeplarz płyty "Roman Lajkosz and Friends" dostaniesz jako jeden z pierwszych!!
Jeszcze jedna wiadomość tak na marginesie... Jurek Piotrowski niestety jest już na muzycznej emeryturze:... szkoda wielka bo dla mnie zawsze był i jest wzorem do naśladowania. Wielki palker i świetny czlowiek!!! Z sympati do Romka zgodził się nagrać dwa numery na płycie.



PROJECTOR APTEKA



Skład:

Sokolowski - vocal,gitary
Krzysztof Medyna - sax
Krzysztof Bucko - gitara basowa
Tomasz Unrat - drums

Sidrak
Ujorone


ROMAN LAJKOSZ AND FRIENDS


Dbaj o miłość


P.s
Zachęcam do kupna tej płyty jeśli się kiedykolwiek ukaże, bo facet ma niesamowity głos i naprawdę świetnie gra na gitarze. Jeśli chcecie zapytać o coś Tomka zapraszam do komentarzy.

niedziela, 13 grudnia 2009

28 Rocznica

20-22 sierpnia 1981 r. w ramach obchodów pierwszej rocznicy podpisania porozumień sierpniowych 1980 r., z inicjatywy władz Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego "Solidarność" i środowisk artystycznych, zorganizowano w gdańskiej hali "Olivia" ogólnopolski Pierwszy Przegląd Piosenki Prawdziwej "Zakazane piosenki". W skład komitetu organizacyjnego imprezy weszli przedstawiciele Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ "Solidarność" z Lechem Wałęsą, jako honorowym przewodniczącym biura festiwalowego na czele, a także Andrzej Wajda, Maciej Zembaty (dyrektor artystyczny), Jerzy Janiszewski, Andrzej Czeczot, Waldemar Banasik (dyrektor organizacyjny) i Maciej Karpiński (reżyser). Jak przystało na niezależną od władz imprezę, również "Zakazane piosenki" objęto specjalną ochroną operacyjną. Trójmiejska Służba Bezpieczeństwa miała przede wszystkim zminimalizować możliwość oddziaływania na społeczeństwo "wrogich antysocjalistycznych treści", które miały towarzyszyć festiwalowi.

Kontrola operacyjna Zakazanych piosenek.

Przegląd Piosenki Prawdziwej "zabezpieczały" cztery wydziały KW MO w Gdańsku - II, III, III "A", "T" i paszportów. Wydział II miał zapewnić bieżący dopływ informacji z festiwalu i ograniczyć "oddziaływanie imprezy na środki masowej informacji". Wydziały III i III "A" zajęły się całością "zabezpieczenia operacyjnego" przeglądu. Dziewięciu funkcjonariuszy SB, wyposażonych w sprzęt, miało przez cały czas nagrywać przebieg imprezy, dokumentować wszelkie wystąpienia o charakterze "antypaństwowym i antyradzieckim" oraz "ujawniać osoby prowokujące negatywne zachowania publiczności". Utrzymywali oni stały kontakt z pracownikiem Wydziału "B", "zaopatrzonym w środki łączności bezprzewodowej". Wydział "B" zakładał podsłuchy i kamery w hotelach, w których zatrzymywali się przyjezdni goście. Techniką operacyjną objął też halę "Olivia", a w razie potrzeby przekazywał również informacje (fotografie) na temat osób "zachowujących się prowokacyjnie". Całością operacji dowodził sam zastępca naczelnika Wydziału III KW MO w Gdańsku, mjr Jerzy Dornski.

Określona atmosfera imprezy

Pierwszy Przegląd Piosenki Prawdziwej "Zakazane piosenki" rozpoczął się 20 sierpnia 1981 r. Na festiwal złożyły się trzy pięciogodzinne programy artystyczne prezentowane przez trzy kolejne dni. Imprezę podzielono na dwie części: konkursową, w której wykonawcy ubiegali się o nagrody złotego, srebrnego i brązowego "Knebla", oraz część, podczas której odbywały się koncerty zespołów muzycznych, występy kabaretowe i wręczanie nagród.

Scenografia Przeglądu Piosenki Prawdziwej,
Gdańsk 20-22 sierpniu 1981

Organizatorzy przeglądu zadbali o odpowiednią oprawę imprezy, którą podkreślał zwłaszcza wystrój sceny w hali "Olivia". Tak pisali o tym funkcjonariusze SB: "W celu stworzenia określonej atmosfery odpowiadającej charakterowi imprezy jej organizatorzy umieścili nad sceną karykatury byłych przywódców partyjnych i rządowych (Bolesława Bieruta, Józefa Cyrankiewicza, Władysława Gomułki, Piotra Jaroszewicza, Edwarda Gierka), pozostawiając dwa wolne miejsca, co sugerowało miejsca dla kolejnych przywódców". Poza tym "przed rozpoczęciem pierwszego koncertu wewnątrz obiektu rozrzucono znaczne ilości prasy codziennej krajów socjalistycznych (NRD i Czechosłowacji), która była rozdeptywana przez jego uczestników".W drugim dniu festiwalu sprawa karykatur oraz podeptanej "prasy codziennej krajów socjalistycznych" stała się nawet przedmiotem specjalnej rozmowy organizatorów przeglądu z wicewojewodą i prezydentem Gdańska, którzy nakazali usunąć z "Olivii" podobizny przywódców Polski Ludowej i rozrzucone gazety. Jednak pomimo ingerencji władz w hali pojawiły się jeszcze inne "antysocjalistyczne akcenty". Na ścianach przyklejono gazety z informacjami na temat IX Zjazdu PZPR, które przekreślono czerwona farbą. Ponadto już w pierwszym dniu festiwalu halę oplakatowano afiszami z napisem: "Chcesz znać "Prawdę" - czytaj "Trybunę Ludu".

Ballady o dużym ładunku politycznym

Laureatami Zakazanych piosenek zostali: Jacek Zwoźniak, który wykonał utwory: Najpiękniejsza w klasie robotniczej i Piosenka na wszelki wypadek; Jacek Kaczmarski (Świadkowie i Rejtan); Małgorzata Bratek (Kiedym stawił się i Modlitwa); Maciej Zembaty (Izba chorych i Brygadzista Albin); zespół "Pomorzanie" (Ten grudniowy dzień i Mario Matko); Zbigniew Sekulski (List i Między wschodem a zachodem świata); Jan Tadeusz Stanisławski (Z naganem do MHD); Aleksander Grotkowski (Rozmowy ministra ze studentami i Ballada o św. Włodzimierzu) oraz Maciej Pietrzyk (Piosenka dla córki i Sierpień'80). Nagrodę specjalną, ufundowaną przez Gdański Komitet Obrony Więzionych za Przekonania wręczono Piotrowi Szczepanikowi i Ewie Dałkowskiej.W swoich raportach funkcjonariusze SB nie stronili od analiz literackich zaprezentowanych utworów. Szef SB w Gdańsku, płk Władysław Jaworski; pisał nawet, że "większość przedstawionych utworów miała charakter ballad satyrycznych o dużym ładunku politycznymi, powstałych spontanicznie w czasie wydarzeń grudniowych i sierpniowych. Swoistym mottem, którym rozpoczynano kolejne dni imprezy, była piosenka w wykonaniu Mieczysława Cholewy Ballada o Janku z Gdyni nawiązująca do wydarzeń grudniowych". Płk Jaworski zwracał uwagę zwłaszcza na dwie zwrotki ballady Cholewy:
"Huczą petardy, ścielą się gazy,
Na robotników sypia się razy,
Padają dzieci, starcy, kobiety.
Janek Wiśniewski padł.
Krwawy Kociołek to kat Trójmiasta.
Przez niego giną dzieci, niewiasty,
Poczekaj draniu, my cię dostaniem.
Janek Wiśniewski padł."

Omawiając przebieg festiwalu, bezpieka zwracała uwagę na to, że większość piosenek zawierała akcenty satyry "antypaństwowej, antypartyjnej i antyradzieckiej". W jednym z raportów SB czytamy: "W wielu tekstach podkreślano manipulowanie Polską przez Związek Radziecki, podkreślano, iż trzymilionowa organizacja uzurpuje sobie prawa do rządzenia trzydziestotrzymilionowym narodem, że IX Zjazd PZPR był marginesowym wydarzeniem w życiu narodu. Drwiono z opieszałości prac Rządu, atakowano Mieczysława Rakowskiego i Wojciecha Jaruzelskiego". Za szczególnie negatywne uznano zachowanie:
Macieja Zembatego, który naśmiewał się z sejmu PRL i Albina Siwaka; Zbigniewa Sekulskiego, który "popularyzował radzieckich dysydentów na przykładzie Sołżenicyna ; Jerzego Klesyka, który miał powiedzieć, że w "Polsce istnieje jednostka prowokacji prasowej Jerzy Urban", a " jeden Urban równa się dwóm Siwakom"; Stanisława Klawe, który w jednej piosenek śpiewał: "Księżyc jak sierp na gardle, a serce wali jak młot";
Jana Tadeusza Stanisławskiego, który w jednej z piosenek zaatakował działacza Komunistycznej Partii Czechosłowacji tow. Lipawskiego oraz odniósł się do ewentualnej interwencji ZSRR w Polsce słowami: "Mówiła mi mama, by się nie bać chama, bo cham to jest cham i się boi sam"; Aleksandra Grotkowskiego, który ośmieszał Włodzimierza Lenina "przez interpretację utworu";
- zespołu "Wały Jagiellońskie", który w "komentarzu przed piosenką stwierdził, że Jaruzelski jest uczciwy, gdyż jak obiecał, że będzie gorzej, to z żelazną konsekwencją to realizuje".

Za szczególnie napastliwe SB uznała głównie monologi Jacka Fedorowicza, który ośmieszał postacie Mieczysława F. Rakowskiego, Stanisława Kociołka, Stanisława Gucwy i Albina Siwaka, a ponadto stwierdził "złośliwie pod adresem PZPR, że do kształtowania świadomości politycznej powinna używać tylko dwóch środków masowej komunikacji, które kupi za swoje pieniądze, a nie środków stanowiących własność społeczną". "Zawarł on również aluzję- pisali funkcjonariusze SB -że artykuły żywnościowe przekazywane do Polski z Zachodu przechodzą tranzytem do Związku Radzieckiego".

Materiał dzwiękowy jaki zarejestrowano podczas festiwalu wydano na dwóch kasetach sygnowanych przez Radio Solidarność. Później można je było kupić w podziemnych oficynach wydawniczych i na spotkaniach opozycyjnych. W 1981 roku wydano w USA podwójny album winylowy który nosił tytuł "Piosenki Solidarności" a w 2001 roku wznowiono ten materiał na dwóch kompakt dyskach


Zakazane Piosenki - I Przegląd Piosenki Prawdziwej


Kaseta


Winyl


Kompakt



Piosenki Prawdziwe

środa, 9 grudnia 2009

Cave

Kolejna grupa jednej płyty którą warto przypomnieć , bo niezły album nagrali i całkowicie na to zasługują. Mimo że przepadli bez wieści pozostawili po sobie materiał którego nie mają się co wstydzić. Upłynąło już piętnaście lat od jej wydania , wcale się tego nie czuje i płyta nadal dobrze brzmi.
Powstali w Tarnowie w 1991 roku . Inspiracją dla nich były takie grupy jak Police, Rush, Yes czemu dali wyraz umieszczając na debiutanckim albumie cover Police "Roxanne" i utwór "90126", który jednoznacznie nawiązuje do albumu grupy Yes. Nie jest to jakieś ślepe powielanie patentów brzmieniowych wymieniowych wykonawców , ale własna próba połączenia popu , rocka i progresywnego brzmienia połowy lat 80-tych. Dodajmy bardzo udana próba. Doskonałe opanowanie instrumentów, bardzo dobra realizacja z dbałością o szczegóły to jest to co może się na tej płycie podobać. Pozatym jest tu dużo przestrzeni i elegancji , nie ma niepotrzebnych dźwięków, wszystko jest na swoim miejscu. Mimo że jest to rockowa płyta brakuje mi na niej trochę rockendrolowego szaleństwa, no ale to moje osobiste odczucie . Dość gadania czas coś posłuchać . Aha ,dzięki Zuchu666 za rip.

Cave (1995)

niedziela, 6 grudnia 2009

ŁOSOWSCY

Na niedzielny, leniwy wieczór proponuje płytę łączącą pokolenia. Dobrze się tego słucha a jeśli ktoś chciałby jeszcze coś poczytać , to dołączam artykuł z onet-u napisany przez Przemka Jurka, który wydał mi się bardzo interesujący. Napisany we wrześniu tego roku wydaje mi się dobrym dodatkiem do tej muzyki.


Nowe Narodziny (1994)



KLIK

W lipcu ukazała się pierwsza po 15 latach solowa płyta Sławomira Łosowskiego. Dawny lider grupy Kombi nie trafił niestety na listy bestsellerów, ale ma czyste sumienie i wciąż pozostaje sobą. Niewiele dawnych gwiazd polskiego mainstreamu może to o sobie powiedzieć.
Koleje losu krajowych tytanów rockowego boomu z lat 80. mogą naprawdę zadziwić. To temat na frapujące i pouczające studium o wzlotach i upadkach, o złamanych karierach i desperackich próbach powrotu na muzyczny parnas. Eksplozja wolności, rozkwit piractwa i nowe muzyczne mody (choćby na grunge) po 1989 r. wymiotły z mediów albo zepchnęły na margines rynku wielu artystów, którzy wcześniej sprzedawali kilkusettysięczne nakłady płyt i brylowali na listach przebojów. Jedni stracili status gwiazdy na rzecz pozycji "żywej legendy" i festynowo-dożynkowej atrakcji dla sentymentalnych 30-latków, z założenia spektakularne powroty innych mało kogo obeszły, i tylko nieliczni – jak Lady Pank, Maanam, Perfect czy Budka Suflera – jakoś dali sobie radę w nowych warunkach. Po największych pechowcach pozostały do dziś mgliste wspomnienia, lekko obciachowe przeboje na składankach i pożółkłe plakaty z "Dziennika Ludowego" na strychach, większości przypadł los trudnych do ubicia dinozaurów, niby wciąż artystycznie aktywnych, ale często traktowanych z pobłażaniem bądź wręcz z jawną niechęcią – zarówno przez nowy narybek w branży, jak i dawnych, nierzadko rozgoryczonych fanów. A Sławomir Łosowski stoi z boku.
Lider z dorobkiem
Tylko na ostatniej studyjnej płycie Kombi ("Tabu" z 1989 r.) Sławomir Łosowski nie jest podpisany jako lider. Do tamtej pory – począwszy od debiutanckiego longplaya "Kombi" z 1980 r. przez "Królów życia" (1981 r.) i "Nowy rozdział" (1984 r.) aż po "Kombi 4" (1985 r.) to właśnie przede wszystkim on – jak na prawdziwego pryncypała przystało – stanowił o muzycznym obliczu zespołu. Oczywiście – charakterystyczny głos Grzegorza Skawińskiego, brzmienie jego gitary, słynna czerwona elektroniczna perkusja Simmonsa, którą przez jakiś czas obsługiwał znany z SBB Jerzy Piotrowski, oraz upodobanie do funku wyczuwalne w błyskotliwej grze basisty Waldemara Tkaczyka – to wszystko także tworzyło specyficzny, nowoczesny jak na tamte czasy sound Kombi, ale jego główną składową była ogromna bateria instrumentów klawiszowych, wspomagana z czasem przez komputer Commodore 64. A całą tę maszynerię obsługiwał Sławomir Łosowski. Pierwsze hity zespołu (instrumentalne "Wspomnienia z pleneru", "Przytul mnie" i nieco późniejszy "Taniec w słońcu") były jego kompozycjami. Podobnie jak największy przebój, czyli nieśmiertelne "Słodkiego, miłego życia". Oraz znany z czołówki programu "5-10-15" utwór "Bez ograniczeń". I tak udane piosenki jak „Nie ma jak szpan", "Kochać cię – za późno", "Za ciosem cios", "Gdzie tak biegniecie bracia", "Nietykalni – skamieniałe zło", "Pamiętaj mnie", czy jeden z najlepszych, choć zapomniany i niedoceniony utwór "Czekam wciąż" z czwartej płyty grupy.
Koledzy z ambicjami
Pozostałym muzykom wypada jednak oddać sprawiedliwość. Grzegorz Skawiński dla Kombi napisał m.in. "Hotel twoich snów", "Królów życia" i "Black And White", a Waldemar Tkaczyk – oprócz wielu tekstów – muzykę do "Linii życia", "Nie ma zysku" i "Naszego rendez vous". Obaj na pewno nie byli wyrobnikami pracującymi pod dyktando szefa, choć można się domyślać, że ten szef twardo obstawał przy jasno sprecyzowanej koncepcji działania i brzmienia kapeli. Choć więc Skawiński i Tkaczyk mieli swój wkład w zespół i swoje powody do satysfakcji, mieli także niemałe prywatne ambicje, które, przynajmniej do pewnego czasu, próbowali pogodzić z działalnością w Kombi. Przez jakiś czas nawet im się to udawało. W 1989 r. Grzegorz Skawiński wydał płytę solową, a w nagraniach towarzyszył mu m.in. Waldemar Tkaczyk. Nie była to co prawda dobra wróżba dla Kombi, ale muzycy deklarowali w wywiadach chęć zwykłej odskoczni od popowej elektroniki na rzecz muzyki hard rockowej, która – jakoby – od zawsze była ich główną pasją. Na początku 1992 roku Kombi przestało jednak istnieć. O obu muzykach słyszeliśmy później wielokrotnie – najpierw grali jako Skawalker, potem z dużym sukcesem działali pod szyldem O.N.A., a gdy zostawiła ich Agnieszka Chylińska, wrócili do biznesu jako KOMBII. Co jednak w tym czasie działo się ze Sławomirem Łosowskim? Co dzieje się z nim teraz? Bo – jak by kto pytał – klawisze w nowym Kombi obsługuje ktoś zupełnie inny.
Samotność zawodowca
Sławomir Łosowski po rozpadzie Kombi wycofał się z czynnego życia muzycznego. Można przypuszczać, że odejście kolegów nie zrobiło na nim specjalnego wrażenia – muzyk miał bowiem znacznie poważniejsze problemy niż potencjalnie trudna perspektywa szukania dla siebie nowego miejsca na scenie. Postępująca choroba jego żony uniemożliwiła mu koncertowanie i w pewnym sensie przykuła do miejsca zamieszkania. W prowincjonalnym bądź co bądź Gdańsku trudno było cokolwiek zdziałać. Sytuacja była jednak o tyle korzystna, że Łosowski był już wtedy właścicielem dobrze wyposażonego studia nagraniowego i mógł – przynajmniej pośrednio – uczestniczyć w procesie twórczym, choćby innych artystów. Mimo wszystkich kłopotów, w 1994 roku zdołał nagrać płytę instrumentalną wraz ze swoim synem, Tomaszem (wtedy muzycznym adeptem, dziś uznanym w branży perkusistą). Album "Nowe narodziny" nie zrobił oczywiście kariery w mediach, choć ukontentował fanów i wzbudził ich nadzieję na więcej. Niestety – na tej jednej płycie się skończyło, artysta zajął się biznesem. O Sławomirze Łosowskim przez długie lata pamiętali tylko zaprzysięgli zwolennicy muzycznej estetyki lat 80.
Wyjście z cienia
Fani dawnego Kombi przez jakiś czas mogli mieć uzasadnioną nadzieję na odrodzenie zespołu w jego klasycznym składzie. Okoliczności były nad wyraz sprzyjające – w 2003 roku grupa O.N.A. przestała istnieć, a trudno było oczekiwać, że Grzegorz Skawiński i Waldemar Tkaczyk przyjmą wyrok losu z pokorą i w pełni sił twórczych nagle (i dobrowolnie) wycofają się z rynku. Reaktywacja wisiała więc w powietrzu. Stare Kombi – w komplecie – pojawiło się nawet w telewizyjnej "Szansie na sukces", a to mogło zwiastować, że pewne rozmowy są już w toku.Jak te rozmowy naprawdę wyglądały, można się tylko domyślać. Wydane przez muzyków oświadczenia (dostępne w Internecie na fan-clubowej, radykalnej w niechęci do duetu Skawiński-Tkaczyk, stronie starego zespołu) są wzajemnie sprzeczne, niewykluczone, że prawda jak zwykle leży po środku, ale zupełnie prawdopodobne, że to właśnie Sławomir Łosowski został pokrzywdzony i ma pełne prawo czuć się oszukany przez swoich – byłych już chyba – kolegów. Na oficjalnej stronie artysty czytamy: "W 2003 roku byli muzycy jego zespołu, bez zgody lidera i założyciela […], z naruszeniem wszelkich norm etycznych i moralnych zawłaszczyli legendarną nazwę Kombi, dokonując manipulacji polegającej na powołaniu do życia grupy o prawie takiej samej nazwie – Kombii. Wiele osób zostało wprowadzonych w błąd i myślało, że jest to reaktywacja legendarnego zespołu w starym składzie. Fani i starzy przyjaciele prawdziwego Kombi przecierali oczy ze zdumienia, nie widząc w składzie lidera i klawiszowa, i słysząc obce im brzmienie."Jak poradziło sobie na rynku KOMBII, wiemy doskonale. Ta uzurpacja okazała się jednak bardzo potrzebnym Łosowskiemu impulsem. Wrócił. Ale działa teraz – jakkolwiek paradoksalnie by to nie zabrzmiało – w podziemiu.
Nowe narodziny
Łosowski swój pierwszy koncert solowy dał w 2004 roku na plaży w Łebie. Był to jego pierwszy występ od 12 lat. Od tamtej pory zagrał jeszcze tylko kilkanaście razy – wraz z synem oraz młodym wokalistą Zbyszkiem Filem, obdarzonym mocnym głosem, zaskakująco zresztą podobnym do głosu Skawińskiego – i choć przez te kilka lat koncentrował się głównie na odświeżaniu starych przebojów, w tym roku postanowił wreszcie nagrać coś nowego. Płyta „Zaczarowane miasto” ukazała się w lipcu nakładem wytwórni MTJ. Składa się na nią pięć piosenek i pięć utworów instrumentalnych, z czego dwa ("Casablanca" i "Zaczarowane miasto") to kompozycje z repertuaru dawnego Kombi. Oprócz tego fani artysty dostali krążek live i bonusową płytę DVD. Płytę poprzedzały single z utworami "Pekin (Digital Sound)", "Miłość to dwoje nas" i "Niebo, które czeka:".Czy album stał się bestsellerem? Jak wiadomo – nie, bo na żadnej empikowej liście nikt go jak dotąd nie widział, a i na empikowej półce dostrzec go równie niełatwo. Płyta trafiła przede wszystkim do najwytrwalszych fanów artysty, singlowe piosenki zyskały aprobatę w serwisie YouTube, lecz szału nie było. I zapewne nie będzie. Ale wydanie tej płyty postawiło Sławomira Łosowskiego w sytuacji, której dwie dekady temu zapewne nie byłby w stanie sobie wyobrazić.
Pop z podziemia
Jak to wygląda? Przede wszystkim artysta ma radykalnie mniejsze grono odbiorców niż kiedyś. Nagrywa dla firmy, która nie słynie w Polsce z możliwości promocyjnych, a i z dystrybucją nie jest u niej najlepiej. Jego działania wspiera fan-club, który w uwielbieniu dla swego idola jest absolutnie – i często aż do granic rozsądku i przyzwoitości – bezkrytyczny (warto sprawdzić na forum oficjalnej strony Łosowskiego, jak bardzo dostało się Tymonowi Tymańskiemu, gdy w jednym z wywiadów nieopatrznie skrytykował Kombi, zresztą – i stare, i nowe). Koncertuje tylko w wybranych miejscach i z rzadka – i na pewno nie z konieczności. Funkcjonuje w zasadzie poza branżą i z pewnością – choćby jako kompozytor "Słodkiego, miłego życia" – nie musi już grać dla pieniędzy. Krótko mówiąc – Łosowski działa dziś jako artysta podziemny, znany nielicznym i w pewnym sensie – elitarny.Najciekawsze w tym wszystkim jest jednak co innego. Otóż Sławomir Łosowski – a to nie może nie zasługiwać na szacunek – pozostał wierny sobie. Okazało się bowiem, że wbrew utyskiwaniom i licznym złośliwościom krytyków muzycznych z lat 80. Kombi wcale nie było aż tak cyniczne i koniunkturalne jak powszechnie sądzono. Dziś, po ponad dwóch dekadach od najlepszych czasów w dziejach zespołu, jego lider wciąż gra w stylu, który dobrze znamy z "Nowego rozdziału" czy "Kombi 4". Teraz już nie musi – można więc mieć pewność, że po prostu chce. Gra to, co lubi, wciąż na tych samych instrumentach (m.in. na słynnym modelu Yamahy DX-7 czy na Prophecie 5), i ciągle ma swoje unikalne i z miejsca rozpoznawalne brzmienie. Że to wszystko archaiczne, dla wielu obciachowe i zupełnie niemodne? Nieważne. Ważne, że z serca.

czwartek, 3 grudnia 2009

Hasiok

Kilka tygodni temu niezawodny Piotyr2 podrzucił mi dwa albumy Hasioka do posłuchania. O grupie nie wiedziałem nic konkretnego, ot kiedyś dawno temu obiła się o uszy nazwa. Tak więc pogrzebałem w starych gazetach i znalazłem artykuł a właściwie wywiad z grupą, który przeprowadził miesięcznik "Tylko Rock" po wydaniu ich debiutanckiej płyty. Więcej informacji o grupie na ich stronie http://www.hasiok.art.pl/


TYLKO ROCK , Grudzień 1996 r.
"....Zaczęli w styczniu tego roku, a już legitymują się debiutancką płytą.
Jak wróciłem ze Stanów na jesieni 1995 roku, zacząłem współpracować ze swoim kumplem Guru, gościem który pisze teksty- opowiada Marian.
On wpadł na pomysł dodania do nich muzyki. Siadłem za komputerem , pierwszy raz w życiu zaprogramowałem perkusję i zaaranżowałem do tego gitarę. Za miktofonem stanął Wulgar i powstało czteroutworowe demo. Rozesłaliśmy je do kilku wytwórni ,spodobało się i tak poszło. Wybraliśmy lokalną firmę ponieważ wiedzieliśmy, że jak uderzymy do dużego koncernu, będzie więcej kasy na promocję, ale nie będziemy mieli nic do powiedzenia. Tu mamy pełną swobodę.
Kilka utworów na płycie wyrapowanych jest w autentycznej śląskiej gwarze.
Ja tak mówię od urodzenia : podwórko , bieganie po torach i tak dalej... W Chorzowie w innym języku się w ogóle nie rozmawia. Dopiero w szkole nauczyłem się mówić po polsku - mówi Wulgar
Nie ma się czym chwalić i nie ma się czego wstydzić-uzupełnia Marian.
Po prostu tak tu jest. Zapytaj gościa w Suwałkach z czym mu się kojarzy Sląsk. Powie ci że syf, brud, powietrze którym nie da się oddychać.
Teksty nie są do końca dołujące. Chcieliśmy nimi trochę sprowokować , dla jaj. W rockenrollu zaginęła gdzieś chęć prowokowania dla samego prowokowania, to co było w jego początkach. My chcieliśmy do tego powrócić na tej płycie.
Album Brudy jest zróżnicowany pod względem muzycznym. Obok hiphopowych rytmów słychać tu ostre riffy, ale i funkującą gitarę.
Chodziło o to aby nie zamykać się w jednej stylistyce. Chłopaki napisali kilkanaście tekstów, które są bardzo różne i zrobienie tego w jednym stylu byłoby nieporozumieniem. Elementem stałym płyty jest wokal reszta sobie błądzi...
W otwarciu na inne rodzaje muzyki pomogła Marianowi nauka w Guitar Istitute of Technology w Los Angeles.
Duże się nauczyłem o tym biznesie i realnie oceniam swoje szanse: jak ktoś mnie dostrzeże, to będę już pod trzydziestkę, co oznacza w tym interesie emeryta. Postanowiłem wrócić, w Polsce mam przyjaciół , rodzinę , punkt oparcia. Poza tym nie musisz decydować się na wszystko by osięgnąć sukces. Mieszkałem z kumplem, losy jego kapeli zależały od zrobienia laski szefowi wytwórni płytowej... Tam nikt się nad tym specjalnie nie zastanawia - jeżeli poświęciłeś kilka lat życia, to poświęcisz się i w tym momencie."



Brudy (1996)

1. Gaz
2. Talk Show
3. Gonimy
4. Heimat
5. Jedziemy na mecz
6. Halina
7. Brudy
8. Co Ty wiesz
9. W moim familoku
10. Chwasty

KLIK


Siła konkretu (2003)


1. Gangsta
2. O Wandzie co pożądała Niemca
3. Idą choroby
4. Dwie baterie
5. Pieśń o Rolandzie
6. Fast Food
7. Szeptowski (Du schweine)
8. Fryderyki
9. Szpital Nr 1
10. Wyluzuj się

KLIK