niedziela, 28 marca 2010

OZ bootleg

Od kilku lat szperam po internecie, szukając interesujących i unikalnych rzeczy ale jak dotąd nie spotkałem się z żadnym koncertem Oddziału Zamkniętego w starym składzie z Jaryczewskim oprócz tego, który nagrał Markus w 1984 roku na przeglądzie "Rock nad Bałtykiem". Tak się złożyło że miałem okazję ogladać Oddział w początkach ich kariery kilka razy. Po raz pierwszy na jesieni 82 roku podczas ich trasy koncertowej po Polsce, jeszcze w składzie z Mścisławskim i Szlagowskim . Grupą suportującą co ciekawe, była Lady Pank , a właściwie Borysewicz i wpomagający muzycy; Paweł Mielczarek i Andrzej Polak . Po tej trasie sekcja rytmiczna Oddziału zasiliła Lady Pank. Po raz drugi podczas Jarocina 83, gdzie dali moim zdaniem niezbyt udany koncert albo poprostu wypadli słabiej na tle innych zespołów tam występujących. Ostatni raz w strym składzie widziałem Oddział właśnie podczas przeglądu "Rock nad Bałtykiem" w Kołobrzegu z początkiem sierpnia 1984 roku. Obok Oddziału wystąpili wtedy również : Lady Pank (bez Panasewicza, który kilka dni wcześniej został pobity w swoim rodzinnym mieście), TSA, Lombard, Azyl P, Instytucja, Śmierci Kliniczna , Shakin Dudi a reszty niestety nie pamiętam (może ktoś uzupełni ?). Co jeszcze pamiętam z tego przeglądu ? Hmm... Pole namiotowe przy amfiteatrze, na którym mieszkałem, pełne fanów a sciślej mówiąc fanek, Lady Pank w kolorowych fatałaszkach i kosmicznych makijażch. Mnóstwo milicji kontrolującej na każdym kroku. Zadymę po występie TSA, już nie pamiętam z jakiego powodu ale wtedy o powód nie było trudno. Takie to były czasy.

Dziękuję Markusowi za nagranie tego koncertu. Jakość kasprzakowa ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie ? Kto wie czy to nie jedyny bootleg jaki pozostał po Oddziale w składzie z Jaryczewskim.



Oddział Zamknięty - Rock nad Bałtykiem '84


1. To tylko pech
2. Odmienić los
3. Nazajutrz
4. Swiat rad
5. Jestem zły
6. Obudź się
7. Kameleony żony
8. Party
9. Odlot
10. Debiut
11. Reda nocą
12. Twój każdy krok
13. Andzia
14. Protekcji lekcja
15. Pokusy
16. Zabijać siebie
17. Bobby X
18. Na to nie ma ceny
19. Oddział zamknięty

KLIK


środa, 10 marca 2010

Życie, jak cytrynę, wyciskasz...

Jary to pierwszy i najważniejszy wokalista Oddziału . Żywa legenda. Dwie płyty które nagrał z Oddziałem na stałe weszły do kanonu polskiego rocka. Bez niego Oddział stał się kompletnie innym zespołem i tylko nieporadnie próbował odzyskać popularność jaką miał, kiedy Jary stał za mikrofonem. Jednak karierę i sławę rockowego idola o mało nie przypłacił życiem.

W kwietniowym numerze pisma „Non Stop”, w roku 1984, Krzysztof Jaryczewski - wówczas wokalista Oddziału Zamkniętego, będącego u szczytu sławy - udzielił takiej odpowiedzi na pytanie, dotyczące używania narkotyków przez środowisko rockowe:
"Wiadomo, żeby robić fajne rzeczy, trzeba być trochę zakręconym. Trzeba mieć jakiś odlot, jakieś wyzwolenie wyobraźni, które później przelewa się na papier. Jednemu jest potrzebne pobudzenie, innemu nie. To zależy od osobowości. Wiem jednak, że przesada w czymkolwiek jest szkodliwa".

W innym wywiadzie po latach wspominał :
"Dostawałem osiemset złotych za koncert, nieważne, czy grałem dla dziesięciu tysięcy, czy dla dwustu osób. Powyżej tysiąca był dodatek sto złotych, do tego ja jako solista dostawałem również stówę i miałem za koncert tysiąc złotych. Dla porównania robotnicza średnia krajowa wynosiła coś około dwóch–trzech tysięcy. Stawki wzrastały nieco przy występach wyjazdowych, tak zagranicznych jak wyrób czekoladopodobny: Budapeszt, Berlin Wschodni, Praga.
W Warszawie były kasyna, oczywiście nie takie jak dzisiaj, oficjalne, ale można było grać… Ja grałem hazardowo, to kolejny mój nałóg. Niedaleko, przy MDM-ie wchodziło się do 150-metrowego, mieszkania, gdzie były panienki, ruletka i black jack w pokoju. I tam przychodzili milicjanci, oczywiście po cywilnemu, bo wszystko to było nielegalne, podobnie jak obecne tam alkohol i narkotyki ".

Wtedy jeszcze Jaremu nie przyszło do głowy, że alkohol i używki stają się jego problemem życiowym. Sytuację pogorszyła utrata głosu. Krzysztof został zmuszony do zejścia z estrady. Ostatni regularny koncert z Oddziałem Zamkniętym zaliczył jesienią 1985. Musiał rzucić coś, co było jego prawdziwą pasją.
Jary:
"Nastąpiło uszkodzenie nerwu. To, co się stało na jednym z koncertów, nie było przypadkowe. To był proces. Wcześniej miałem przeziębione oskrzela, później zapalenie krtani. To było przewlekłe, nieleczone. Jednocześnie chlałem gorzałę, piłem zimne piwo. Była też jakaś przepałka, „marycha”. Zamiast lekarza - balety. Aż w pewnym momencie organizm nie wytrzymał. Diagnoza lekarska: niedowład lewej strony wiązadeł mięśni strun głosowych" .
W efekcie Krzysztof przez kilkanaście lat z ledwością mówił. I powoli zaczął staczać się na dno.
Taką oto dramatyczna notatkę zatytuowaną "Jary na dnie" umieścił na swych łamach "Non Stop" w styczniu 1988 roku.























Owszem, próbował wrócić na scenę. W 1991 roku ukazała się kaseta Ogniste miecze (sygnowana Jary Band), a w 1996 dwa nagrania na składance Dekadencja (podpisane przez Jaryczewski Band). Te projekty raczej nie miały szans powodzenia.
Jak wspomina Krzysztof:
"Kiedy nagrałem „Ogniste miecze” Walter Chełstowski powiedział, że muszę wystąpić z tym materiałem na Rock Opolu... Okazało się jednak, że cały wyjazd nie miał sensu. Trwał kilka dni, ale ja z tego pamiętam może pół godziny!!
W pewnym momencie kompletnie straciłem wolność fizyczną i psychiczną. Doprowadziłem się do życiowej katastrofy. Twarz malowałem farbą i z drewnianym mieczem wybiegałem na ulicę, krzycząc, że zbawiam ludzkość. Potem dostawałem padaczki alkoholowej na klatce mojego bloku. W 1998 roku w ostatniej chwili odratowano mnie od zapaści, potem trafiłem do szpitala na obserwację psychiatryczną, aż wreszcie doprowadziłem do prawie kompletnej utraty głosu".
Krzysztof Jaryczewski mówi dziś, że brał, bo to był jego bunt przeciwko systemowi i przeciwko rodzinie. Być może gdyby ktoś mu wtedy w jakiś sensowny sposób powiedział: stary, jak będziesz tak żył to się źle skończy, żyłby inaczej. Zwłaszcza że do pisania najlepszych kawałków żadne wspomagacze nie były mu potrzebne. Pisał w przerwach od swoich uzależnień. – "Twórcami są ludzie wrażliwi, a nawet nadwrażliwi. Z czasem sięgają po różne używki, bo nie radzą sobie z emocjami i z tym, że ich przeżycia są szybkie i przez to płytsze. Wykańcza ich zwykły stres i tempo życia bez względu na to, w jakim żyją świecie.
Nie byłem gotowy na rock and rolla i dziś, z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że sukces przyczynił się do mojego upadku. Dziś mogę o tym mówić głośno, tylko nikt mnie nie słucha. Niestety, w rock and rollu pozytywne wzorce to nie jest nośny temat…"

Dzisiaj Jary ma się dobrze. Robi to co zawsze kochał - jest znowu na scenie. Reaktywował Jary Band i nagrał z nimi płytę zatytuowaną "Vinyl" . Działa również w trio Exces. Pozatym organizuje antynarkotykowe i antyalkoholowe kampanie połączone z koncertami dla młodzieży, w których swoją historię przedstawia jako przykład, tego co mogą zrobić z człowiekiem te używki. Pomaga ludzią którzy znaleźli się w podobnej sytuacji życiowej jak on kiedyś. Twierdzi że jest szczęściarzem któremu udało się zerwać z nałogami i wrócić do normalnego życia mimo że był o krok od śmierci.

Jary Band - Ogniste Miecze (1991)

1. Mam czarne konto
2. Czy nie cudownie
3. Tron
4. Zmysłowe harce
5. Jak na jawie
6. Prezenty anioła
7. Ogniste miecze
8. Chcę do ludzi